Horse Horse
3011
BLOG

Piętnaście metrów Antoniego Macierewicza

Horse Horse Polityka Obserwuj notkę 57

Przewodniczący zespołu smoleńskiego, poseł Antoni Macierewicz, na spotkaniu w warszawskim kinie „Palladium” stwierdził, że katastrofa rządowego tupolewa 10 kwietnia 2010 r. wydarzyła się w powietrzu na wysokości 15 metrów nad poziomem pasa startowego. Nastąpił wtedy zanik zasilania i zamrożenie pamięci systemu zarządzania lotem, czyli FMS. Wnioski byłego ministra spraw wewnętrznych upowszechnili już wcześniej specjaliści od generał Anodiny w swoim raporcie. Przedstawiono w nim wyniki badań przeprowadzonych na zlecenie Rosjan u producenta FMS - Universal Avionics Systems Corporation (UASC) w Redmond (USA). Dla porządku: MAK zawarła w raporcie tezę, iż “analiza treści zachowanych w pamięci urządzeń, komunikatów oraz informacji służbowych pozwoliła potwierdzić wnioski wyciągnięte na podstawie informacji z rejestratorów pokładowych oraz uściślić kolejność działań załogi, obliczenia nawigacyjne i trajektorię lotu samolotu”.

By była pełna jasność. Bardzo cenię posła Antoniego Macierewicza za 1992 r., za likwidację WSI, wreszcie za wylany pot jego i członków Zespołu w dochodzeniu do prawdy o smoleńskiej tragedii. Prace te są nie do przecenienia. Podobnie jak nie do podważenia jest „Biała księga” w części dotyczącej prawnej i politycznej odpowiedzialności członków ekipy Tuska. Odpowiedzią tzw. strony rządowej, polityków Platformy (pierwsze skrzypce gra Stefan Niesiołowski, którego w pierwszym rzędzie powinny objąć zapisy z paragrafów ustawy o mowie nienawiści, właśnie przepychanej przez Sejm) i mediów tzw. mainstreamu mógł być więc jedynie jazgot propagandowy bez odnoszenia się do meritum. Taki jak np. w wykonaniu Edmunda Klicha, który 15 bm. raport Zespołu ocenił na „jedynkę”. Tylko, co on ma mówić? Przyznać, że od 10 kwietnia szedł po pasku rosyjskim? Lepiej lansować się na bohatera, dążącego do ujawnienia prawdy o Smoleńsku (sic!) i pod tym hasłem startować do Senatu jako kandydat niezależny.
 
Wróćmy jednak do koncepcji piętnastu metrów, która umożliwiła mainstreamowi jazdę po raporcie i Zespole jak po łysej kobyle. Teza jest bardzo trudna do udowodnienia jeśli nie przeprowadziło się niezależnych badań, a takich Zespół zrobić, jak wynika z dotychczasowej wiedzy,  nie mógł. W rezultacie – piętnaście metrów zostało przeniesione żywcem z raportu rosyjskiego, jak wiadomo pisanego pod tezę o polskiej winie i pełnego zafałszowań.
 
Wątpliwości co do koncepcji rozpadnięcia się samolotu nad ziemią, powinno nie być, wszak „piętnaście metrów” potwierdzają amerykańskie badania FMS, udowadniające prawdziwość tezy o „zamrożeniu” komputera, a trudno zakładać, by specjaliści z Redmond kolaborowali z Rosją…
Jest jednak mały problem. FMS to – używam potocznego, uproszczonego do maksimum, języka – normalny komputer z twardym dyskiem, sprzężony z peryferiami (w tym wypadku: instrumentami odpowiadającymi za poszczególne segmenty pracy samolotu). I podobnie jak w każdym komputerze, w jego twardy dysk można zaingerować, kłania się tu m.in. "reverse engineering", czyli "inżynieria odwrotna", której najprostszym przykładem jest dekodowanie radia samochodowego, czy zdejmowanie simlocka z telefonu komórkowego. Rosjanie zaś mają znakomitą jednostkę od wojny elektronicznej i tego typu ingerencji – FAPSI.
 
Ale jeśli nawet założymy, że w FMS nie było ingerencji, to powstają wątpliwości dodatkowe: powiedzmy - samolot się rozpadł na piętnastu metrach, to w takim razie gdzie podziały się ciała, dlaczego jedne zwłoki rozpoznawano po DNA, a inne ofiary wyglądały jakby spały, dlaczego zniknął bez śladu przedział pasażerski o wymiarach ca czterdzieści metrów na cztery, charakterystyczne fotele, dlaczego wreszcie całkowitemu zniszczeniu uległ kokpit, z awioniką charakterystyczną akurat dla Tu 154M o numerze bocznym 101? Samolot spadł przecież zaledwie z piętnastu metrów, porównajmy to z Jumbo Jetem wysadzonym w powietrze nad Lockerbie, tam kokpit częściowo ocalał, choć spadł z wysokości prawie 10 kilometrów.
 
Dlaczego więc na Siewiernym z kokpitu ocalała jedynie goleń przednia podwozia z kawałkami pogiętych blach, co widać doskonale na fotografii na str. 91 raportu MAK, na które to zdjęcie,  świadczące o obecności kabiny pilotów na Smoleńsku Północnym powołuje się przewodniczący Zespołu? Dobrze, załóżmy, że taka skala zniszczeń jest prawdopodobna. Więc pytanie kolejne: dlaczego na tej goleni nie ma świateł pozycyjnych, charakterystycznych dla tej serii tupolewów? Dlaczego goleń obecna na Siewiernym bardziej przypomina tę z Tu 134, w którym światła pozycyjne montowano w kadłubie po obu stronach goleni?
 
Jak to się ma do teorii o piętnastu metrach?
Horse
O mnie Horse

href="http://www.krucjatarozancowazaojczyzne.pl/"><img src="http://krucjatarozancowazaojczyzne.pl/Baner_400x50_KrucjataRozancowa.jpg" alt="Krucjata Rozancowa za Ojczyzne" width="360" height="50" style="border: 0px;" />

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka